Book: Gwiazdy
Gwiazdy
Utwór opracowany został w ramach projektu Wolne Lektury przez fundację Nowoczesna Polska.
Syriuszu[1]! Gwiazdy! Przed wieków milionem,
gdy ziemia była wiosenną i młodą
i lśniła wiecznie kwitnącą pogodą
pod niebem, wiecznie w bezmiar rozzłoconem[2]:
czy nie błądziły w uroczysku onem[3],
nad oceanów nieprzejrzaną wodą,
wówczas sny, cienie z aniołów urodą,
będące ciszą i światłem wcielonem[4]?
Mówcie! Czy jasne te, pradawne cienie,
oceanową zadumane głuszą,
po wirze przemian, co się nieskończenie
rodzą ze siebie i okwitłe głuszą:
nie są w nas, własne straciwszy istnienie,
błękitem nieba zadumaną duszą?…
I oto pyłem w ten bezmiar rzuceni,
patrzymy w górę — wieczny symbol wzroku —
mijając szybko, jak fale w potoku,
który trwa wiecznie wśród jednych kamieni.
Każdy z nas, w ziemskiej zamknięty przestrzeni,
symbolem tylko jest w bezkresnym toku
ludzkiego życia; giniemy z widoku
bez śladu, na kształt bezistotnych cieni.
Wy tylko, gwiazdy, wy tylko zliczycie
te warstwy bytów, co przez lat otchłanie
trwały i nikły, aby nam dać życie —
i nas znów w wiecznej poznacie przemianie,
bo jeden tylko jest gorzki cel w bycie:
ażeby miał swe wiekuiste trwanie.
Syriuszu! Cudzie gwiazd! Gdy patrzę w ciebie,
w twój wieczny spokój, w tę ciszę nadbytu,
w niezmierną oddal twojego błękitu,
w twe wiekuiste istnienie na niebie:
dusza się moja smutna wraca w siebie,
i ból się rodzi z mojego zachwytu —
i dusza, pełna bolesnego zgrzytu,
opada z nieba i w prochu się grzebie.
Twe cudne światło, zimne jak blask stali,
niezmienne, jasne, głuche, świeci w górze
twarde, jak diament… Niech się świat zawali,
wasze, o gwiazdy, nie zadrgną[5] podróże —
jesteśmy łódką na szalonej fali,
bo nie ma żadnej miłości w naturze.
Syriusz — najjaśniejsza gwiazda nocnego nieba; inaczej Psia Gwiazda.
rozzłoconem — dziś popr.: rozzłoconym.
onem — dziś popr.: onym.
wcielonem — dziś popr.: wcielonym.
zadrgną (daw.) — dziś: zadrgają.